Spotkanie z kolekcjonerem
W trakcie ostatnich piątkowych zajęć odwiedziliśmy mieszkańca naszej miejscowości, który zajmuje się kolekcjonowaniem przedmiotów z czasów, o których moglibyśmy się dowiedzieć słuchając jedynie opowiadań dziadków i pradziadków. Pan Antoni Walas jest posiadaczem pokaźnej kolekcji różnych przedmiotów, o których w większości już zapomniano. Gospodarz przywitał nas w drzwiach swojego domu szerokim uśmiechem, po czym zaprosił do środka. Udaliśmy się na strych, gdzie mogliśmy podziwiać kolekcję ulokowaną w kilku pomieszczeniach. Cóż, od czego by tu zacząć, może w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę, że znalazły się tam takie przedmioty jak naczynia kuchenne, narzędzia stolarskie, narzędzia ułatwiające pracę na roli, części zaprzęgu konnego, części garderoby, a także przedmioty bardziej współczesne jak radia, instrumenty muzyczne czy zegary.
Do przedmiotów codziennego użytku należy zaliczyć garniec, który był miarą objętości. Widzieliśmy maśniczki służące do wyrabiania masła, w niektórych domach do niedawna były jeszcze wykorzystywane, specjalny zacisk - prasa służąca do duszenia sera białego zawiniętego w płótno, tradycyjny ręczny młynek do mielenia ziarenek pieprzu, kanki na mleko, talerze, łyżki, przedmiot składający się z dwóch ostrzy służący do rozdrabniania ziół, słomiane koszyki na pieczonych chleb, długie drewniane wiosła do wkładania ciasta chlebowego do pieca oraz wyciągania gotowego chleba, mątewki, przetaki do odsiewania ziarna, a także mąki, gliniane i żeliwne garnki, lampy naftowe, cedzaki, czajniki, ręczną szatkownicę do kapusty, wagi metalowe, żelazka z duszą, ubijaczki, zastępujące dzisiejsze miksery. Poznaliśmy przeznaczenie praczki i sposób czyszczenia ubrań przy pomocy tego przedmiotu. Ciężka było odgadnąć zastosowanie niektórych przedmiotów, tak też było z małym niepozornym metalowym zaciskiem, mającym otworki z obu stron. Okazało się, że jest to przedmiot, do którego wkładano herbatę a następnie parzono w metalowych kubkach. Widzieliśmy także metalową foremkę do pieczenia baranków wielkanocnych, nieckę na mąkę oraz ogromne koryto, którego zastosowania nikt nie odgadł. Otóż było to duże drewniane naczynie, do którego gospodarze wkładali ubitą świnkę.
Jeśli chodzi o garderobę to właściciel kolekcji ma bardzo dobrze zachowane buty oficerskie, a wraz z nimi przyrządy szewca, czyli kopyto i drewniane wkładki do rozciągania butów. Z strojów widzieliśmy oryginalne spodnie wojskowe, a także niezwykle ciężkie i grube spodnie parciane tzw. rubachy. Właściciel posiada także kilka dobrze zachowanych czapek i beretów.
Przyglądając się kolekcji widzieliśmy narzędzia stolarzy, czyli ręczne wiertło, hebel, olbrzymią piłę „moja - twoja”. Należy tutaj wspomnieć, że dawniej ludzie wszystkie prace stolarskie wykonywali ręcznie bez użycia gwoździ, o czym świadczy zachowana skrzynia do złożenia, której nie użyto żadnego gwoździa. Zadziwiający także był sposób posługiwania się piłami „moja- twoja”. Polegał on na tym, że dwóch mężczyzn stało na specjalnie przygotowanym podeście, na którym położone było drewno. Zadziwiający także był sposób, w jaki posługiwano się piłami „moja- twoja”. Polegał on na tym, że dwóch mężczyzn stało na specjalnie przygotowanym podeście, na którym położone było drewno. Mężczyzna stojący na górze ciągnął piłę do siebie, a ten stojąc pod drewnem znów ciągnął ją w swoją stronę. Stąd nazwa tego sposobu pracy. Proces ten był bardzo mozolny, a zarazem precyzyjny. Niezwykły okazał się topór pochodzący z czasów I Wojny Światowej, a jego przeznaczenie jeszcze bardziej zadziwiające. Mianowicie topór ten miał wykrzywiony sztyl i na pierwszy rzut oka wyglądał dziwacznie, jednak wątpliwości zostały rozwiane, kiedy się okazało, że służył on do obciosywania okrągłych kawałków drewna.
Do przedmiotów typowo gospodarczych używanych w pracach polowych, które widzieliśmy zaliczyć należy kosę, sierpy, drewniane grabie, cepy, grace. Zaskakujące było urządzenie które miało specjalnie powyginane ostrze w kształcie litery „S”. Jak się okazało służyło do rozdrabniania warzyw podawanych zwierzętom hodowanym w oborze. Widzieliśmy także małą sieczkarnię do rozdrabniania buraków pastewnych oraz innych warzyw, które również podawano zwierzętom. Całkiem niedawno mówiliśmy o gwarze i dzięki rozmowie z mieszkańcami miejscowości udało się nam poznać całe wyposarzenie zaprzęgu konnego. Tak się złożyło, że wiele elementów takiego zaprzęgu posiadał kolekcjoner, u którego przebywaliśmy. Mogliśmy na własne oczy zobaczyć jak wygląda chomąto wraz z miękkim podkładem, naszelnik, fragment dyszla, lamp przypinanych do wozów oraz fragmenty wozu zaprzęgowego między innymi ręcznie wykonanych kół.
Do przedmiotów nieco bardziej współczesnych, które również wyszły z użytku zobaczyliśmy maszynę do szycia, pralkę, odkurzacz, który w niczym nie przypominał dzisiejszych odkurzaczy, kontrabas, gitarę, telefon na korbę, pierwsze odbiorniki radiowe, gramofon.
Po spędzeniu kilku chwil na przysłuchiwania się opowiadań gospodarza o przeznaczeniu poszczególnych przedmiotów, a także o historii części z nich można odczuć, że czas w tych dwóch pomieszczeniach się zatrzymał. Miło było spotkać pasjonata, który podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami.